wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 3~Pechowy dzień


 Jak zawsze obudziłam się o godzinie ósmej. Usiadłam na łóżku, leniwie się przeciągając, wstałam i podreptałam do łazienki w której wykonałam wszystkie poranne czynności. Gdy skończyłam, poszłam do garderoby. Przez kilka minut zastanawiałam się w co się ubrać. Postanowiłam że będzie to zwiewna różowa sukienka, w końcu idę dziś zanieść podanie do mojej wymarzonej pracy, więc muszę jakoś wyglądać. Gdy tylko założyłam na siebie wcześniej przygotowany strój, powędrowałam do łazienki, w której zrobiłam lekki makijaż i ułożyłam włosy. Poszłam do kuchni, zaparzyłam sobie zwykłą czarną, moją ulubioną kawę. Gdy zaczęłam pić, zaczął dzwonić dzwonek do drzwi, szybko postawiłam kubek i pobiegłam zobaczyć kto to. Moim oczom ukazał się listonosz, wręczył mi białą kopertę, wróciłam do kuchni. Gdy odkładałam kopertę na stół, kubek z kawą się przechylił i jego zawartość znalazła się na mojej sukience.
-Cholera!- krzyknęłam wkurzona
Szybko pobiegłam do garderoby, stanęłam przed nią, szeroko ją otwierając. Postanowiłam że założę znów sukienkę, także zwiewną ale w kwiaty i na to jeansową, króciutką, różową kurteczkę. Włosy zostawiłam tak jak był, a na nogi włożyłam buty na koturnie. Do małej torebki wrzuciłam mojego białego iPhone, klucze, chusteczki higieniczne i podanie. Wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Zeszłam po schodach na sam dół, gdy byłam przy samych drzwiach wyjściowych omal się nie przewróciłam. Ten dzień naprawdę jest już od samego początku pechowy. Postanowiłam że do biurowca pójdę pieszo. Szłam przez piękny park, przyglądałam się dzieciom bawiącym się w Fontanie. Nawet nie zauważyłam kiedy z kimś się zderzyłam. Zamknęłam oczy i byłam gotowa na upadek ale nic się takiego nie wydarzyło. Otworzyłam oczy i zorientowałam się że leżę w ramionach jakiegoś chłopaka. Znów, wczoraj Tomas a dziś sama nie wiem kto.
-Nic Ci nie jest? –zapytał
-Nie-odpowiedziałam szybko wyswobadzając się z jego uścisku
-Przepraszam nie zauważyłem Cię-powiedział lekko się uśmiechając
-Nic się nie stało-odwzajemniłam jego uśmiech
-Jestem Federico, a ty?
-Violetta
-Ładne imię-powiedział a ja się zarumieniłam i spuściłam głowę na dół
-Dziękuję, przepraszam Cię ale bardzo się śpieszę
Nie czekałam na jego odpowiedź tylko ruszyłam przed siebie. Byłam już bardzo blisko biurowca. W końcu będę mogła się wykazać w obliczaniu rachunków itp. Jeśli mnie tam przyjmą będę księgową, od dawna tym się zajmuję, oprócz tego uwielbiam też tańczyć. No ale niestety nie mam gdzie się rozwijać. A praca w teatrze, bądź w jakieś szkole nie za bardzo mi się opłaca. Nie dała bym rady się utrzymać. No ale praca księgowej to jest coś! Tak wiem przesadzam. Po prostu od zawsze to uwielbiałam i przypuszczam że będzie tak zawsze. Zaraził mnie tym mój ojciec… Ojciec, o którym nie potrafię mówić, ani myśleć. Ten co mnie tak bardzo skrzywdził i wyrządził tyle szkód. Tak bardzo go nienawidzę. Czasami żałuję że to właśnie on jest moimi ojcem. Bardzo bym chciała żeby ktoś mnie pokochał i umiał mi to okazać, i nigdy nie skrzywdził tak jak on. Marzę o tym od dawna, ale czy to moje marzenie się spełni tego już nie wiem, niestety, ale mam nadzieję. W sumie to podobno nadzieja umiera ostatnia. Stanęłam pod wielkim biurowcem, nie pewnie otworzyłam duże, ciężkie, czarne, oszklone drzwi. Podeszłam do windy, wisiała na niej karteczka
Winda nie czynna!!
No świetnie, będę musiała iść po schodach na piąte piętro. Wzrokiem odnalazłam drzwi z napisem schody. Po kliku minutach, moim oczom ukazały się mały szyld z napisem 5 piętro.
Weszłam do środka i bum…
~*~
Kolejny dzień, znów do pracy przynajmniej będę mógł zapomnieć o tym co wyrządziła mi Stephanie. Wszedłem do biurowca, już miałem iść do windy ale moje plany zniszczyła kartka która na niej wisiała. Nie czynna, świetnie po prostu. Udałem się w stronę drzwi, w których znajdowały się schody. Pokonałem bodajże 200 stopni, gdy w końcu znalazłem się na piętrze w którym pracuję, poszedłem do mojego biura. Jak zawsze przywitała mnie radosna Lara.
-Dzień dobry Panie Verdas!-powiedziała z uśmiechem
-Dzień dobry Lara, masz coś dla mnie?-zapytałem
-Tak, ale to raczej nic ważnego-powiedziała i podała mi pięć kopert
Nic jej nie odpowiedziałem tylko się lekko uśmiechnąłem i poszedłem do swojego biura. Przejrzałem pocztę i spojrzałem na zegarek. Wskazywał godzinę 10. O kurde, zapomniałem że ma przyjść nowa dziewczyna do księgowości. Szybko wyszedłem z biura i jak najszybciej zacząłem iść w stronę gabinetu, w którym zawsze odbywają się rozmowy kwalifikacyjne. Tuż przy samych drzwiach wpadłem a jakąś dziewczynę. W ostatniej chwili zorientowałem się że jeśli jej nie złapie spadnie.
~*~
Poczułam że się z kimś zderzam, przymknęłam oczy, byłam gotowa na bliskie spotkanie z schodami które był tuż za mną. Nic takiego się nie wydarzyło, poczułam na swojej tali czyjeś dłonie. Otworzyłam oczy, leżałam w objęciach przystojnego bruneta. Popatrzyliśmy sobie w oczy i się rozpłynęłam. Ma on w sobie coś niezwykłego, sprawia że moje serce zaczyna bić szybciej chociaż w ogóle go nie znam. Gdy dotknął mojej ręki, po całym moim ciele przeszedł przyjemy dreszcz. Pomógł mi wstać.
-Nic Ci nie jest?-zapytał mierząc mnie z góry do dołu
-Nie raczej, nie-opowiedziałam lekko śmiejąc się
-Jestem Leon Verdas-powiedział i wyciągnął w moim kierunku dłoń która od razu lekko uścisnęłam
-Violetta Castillo
-To ty chcesz zostać moją księgową!-krzyknął lekko się śmiejąc
-Na to wygląda
-Przejdźmy do gabinetu tam załatwimy wszystkie formalności-powiedział i wskazał na przeszklone drzwi
Nic nie odpowiedziałam tylko ruszyłam za szatynem. Wskazał mi miejsce żeby usiadła, posłusznie zajęłam miejsce.
-Dlaczego chcesz tą pracę?-zapytał
Chwilkę zaczęłam nad tym myśleć.
-Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać
-Nie, odpowiem na to pytanie-uśmiechnął się-od dawna tym się interesuję, i obliczanie rachunków sprawia mi przyjemność
-Dlaczego akuratnie do mojej firmy przyszłaś?
-Znajoma mi powiedziała że jest to najlepsza firma w całym Buenos Aires
-Dlatego się skusiłaś i przyszłaś?
-Nie, po prostu potrzebuję tej pracy
-Masz męża albo rodzinę?
-Nie sądzę żeby to pytanie było potrzebne w mojej pracy-powiedziałam i lekko się zaśmiałam
-Ja też tak uważam, ale chcę wiedzieć czy możesz dysponować dużą ilością wolnego czasu
-Ahh skoro tak, to nie mam męża a rodzinę mam daleko stąd
-Daleko to znacz?-zapytał
-Madryt
-Jesteś z Madrytu?
-Nie koniecznie, mieszkałam tam przez osiemnaście lat
-To długo-powiedział i zaczął przeglądać moje CVI-masz 22 lata prawda?
-Tak
Nic nie odpowiedział tylko się serdecznie uśmiechnął, widzę że praca tutaj to będzie czysta przyjemność, nie żałuję że tutaj przyjechałam.

~*~
Łututu
O to rozdział 3! Jak wam się podoba? Według mnie taki średni, no ale ujdzie w tłumie xD Wiem rozdział miał być w sobotę albo w niedzielę, ale byłam na weselu i nie za bardzo miałam kiedy go dokończyć. Osoby z którymi pisze na gg wiedzą o tym :D Niestety również nie wiem kiedy będzie rozdział 4, ponieważ jutro wyjeżdżam na kilka dni. Możliwe że blogiem zajmie się moja koleżanka i coś tutaj doda ale jeszcze nic mi na ten temat nie wiadomo xD dziękuję wam za wszystkie wyświetlenia i komentarze, chociaż ich nie jest zbyt wiele. Mam nadzieję że chociaż pod tym rozdziałem będzie 5 komentarzy.


Mili 

6 komentarzy:

  1. Świetny ! ;))
    Jest Tomas, Fede i Leon huhuhuhu xD Vilu będzie pracować u Leona ^^
    Czekam na neeext ;**
    Pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski !
    Poznała jeszcze Fede i Leona :) Bedzie pracowała w jego firmie ;) Już czekam na następny rozdział ;***
    Pozdrawiam <333

    OdpowiedzUsuń
  3. cudo ;*
    jeeeejku :*
    świetnie piszesz ^^ pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do LBA na blogu moim i Oliwi!
    Szczegóły:
    aprendi-a-decir-adios.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski ♥
    Już ponad 5 kom huhuhu ^^
    Czekam na next <3
    Pzdr, Liv ;**

    OdpowiedzUsuń